Tales of Vesperia: Definitive Edition
Autor nie podał jeszcze opisu w twoim języku.
Celebrate the 10th anniversary of Tales of Vesperia and the return of this fan-favorite with the Definitive Edition! A power struggle begins in a civilization dependent on an ancient technology, the blastia, and the Empire that controls it. The fates of two friends traveling separate paths intertwine in an epic adventure that threatens the existence of all. Dive into the Definitive version of this game with updated full HD graphics, brand-new music tracks, exciting mini-games, bosses, and a collection of unreleased costume DLC! Two more playable characters join the fray! • Patty Fleur, a cheerful and tough young pirate girl in search of treasure, adventure… and her forgotten memories. • Flynn Scifo, Yuri’s best friend and an Imperial Knight, now joins the rest on their journey!
Steam User 0
Jedna z najlepszych jak nie najlepsza ścieżka dźwiękowa jakie powstały kiedykolwiek 10/10
Steam User 0
Terca Lumireis
Ludzie zamieszkujący planetę używają urządzeń zwanych Blastia. Są wykorzystywane w codziennym życiu, do zasilania maszyn, korzystania z magii czy na polu bitwy. Naszego bohatera poznajemy, kiedy jakiś nikczemnik kradnie Blastię stabilizującą przepływ wody w jego dzielnicy w stolicy Zaphias. I tu jesteśmy szybko wrzuceni w wir wydarzeń.
Brave Vesperia
Jestem zachwycony głównym bohaterem. Wychowany w uboższej dzielnicy Yuri Lowell to protagonista, którego chciałbym mieć w każdym jrpgu. Trochę zawadiacki, pewny siebie, z humorem, kiedy trzeba wspiera kompanów, ale i nie oszczędza im drobnych złośliwości. Nie recytuje patetycznych przemów o potędze przyjaźni, nie dostaje krwotoku z nosa na widok większego dekoltu a nawet potrafi pobrudzić sobie ręce. Po akcji z Ragou zbierałem szczękę z podłogi. Jednocześnie jest wewnętrznie skonfliktowany i w imię własnych przekonań nie zawsze działa zgodnie z prawem. I znak rozpoznawczy - sposób, w jaki dobywa miecza. Ostatni taki bohater to... Cloud przychodzi mi do głowy, ale to było ponad 20 lat temu więc to raczej przez okulary nostalgii.
Estellise pochodzi z przeciwnego bieguna środowiskowego. Jest urocza, naiwna, dobra i... co krok zaskakuje. Razem z Ritą wypadają najbardziej sztampowo na tle reszty, ale ich przemiany są widoczne. Pozostali członkowie to już same perełki - każda z nich ma coś z typowej jrpgowej drużyny, ale tylko powierzchownie. Ich historie, motywacje a nawet podejście do roli, którą się rzekomo spełnia, to świadome wyłamywanie się z kanonów. Pies Repede, używający broni jako pełnoprawny członek drużyny, ze swoimi upodobaniami. Przyjaciel z dzieciństwa Flynn, który jest chodzącym ideałem i ciężko było mi go polubić na początku, okazuje się nie taki jak go malują. Ma swoją własną drogę. Karol, tchórzliwy chłopak próbujący szczęścia w każdej możliwej gildii. Jego relacja z Yurim, wewnętrzne wątpliwości i pokonywanie samego siebie na naszych oczach to coś wspaniałego. Judith, która łamie chyba wszystkie możliwe schematy, jakie Japończycy sami sobie narzucili. Jest jednocześnie ciepła, pewna siebie, bezpośrednia i prowokacyjna i wydaje się przy tym absolutnie szczera, ale też powoli odsłania karty. Raven to podejrzane pudełko niespodzianek i zwrotów akcji. Ale Patty... to jest majstersztyk. Kiedy zobaczyłem ją pierwszy raz, potraktowałem jako element stricte komediowy - nic bardziej mylnego. Sympatyczna i pełna tajemnic, a co ważne - nie jest irytująca.
Świat gry jest po prostu spójny - gildie, imperium, polityka, sukcesja, intrygi, frakcje - to wszystko tu jest i ładnie się spina. Postacie drugoplanowe dostały interesujące zarysy i nie są takie, jakimi się wydają na pierwszy rzut oka. Warto to odkryć na własną rękę, gdyż nie są całkowicie ujawnione podczas głównej osi fabularnej.
Evolved Flex-Range Linear Motion Battle System
Walki odbywają się na trójwymiarowej arenie. Są dynamiczne i pełne niuansów. Mamy podstawowy atak w trzech wersjach, Artes podzielone na kilka grup i możliwość łączenia tego w combosy. Do tego system Fatal Strike, Burst Artes i najpotężniejsze Mystic Artes. Początki mogą być trudne, zwłaszcza kiedy kilku wrogów zacznie nas skutecznie staggerować to nasz pasek zdrowia zaczyna szybko znikać. Wszystko to jednak rozbija się o wprawę i odpowiedni dobór umiejętności.
Crafting jest prosty ale satysfakcjonujący. Zbieramy materiały z wrogów lub z punktów porozrzucanych po świecie. Jegomość nieopodal sklepów podpowiada czego i gdzie szukać. Kreatury utrudniające nam podróże zmieniają się w zależności od pory dnia i pogody. Czasem trzeba się zapuścić do lochu w nocy, aby znaleźć interesującego nas stworka.
Child of the Full Moon
Całość to połączenie baśni i anime. Może dziś nie robi już takiego wrażenia, ale to wszystko nadal prezentuje się ślicznie. Zwłaszcza lokacje. Odbicia na podłodze w zamku, las w deszczu, spadające płatki w Halure, nawiedzony statek, korytarze w Aer Krene, wszystko jest klimatyczne. Postacie są zaprojektowane prosto, ale ładnie. Kamera w lokacjach jest ustawiona na stałe, ale jej podążanie za naszą postacią jest zaprojektowane dla każdej lokacji osobno i zasługuje na medal - pomieszczenie w City of The Waning Moon to hit! To jak połączenie stałych kadrów znanych z Resident Evil z jazdą kamery. Kiedy po wielu godzinach wróciłem do zamku i odwiedziłem pokoje w czasie deszczu, nie mogłem wyjść z podziwu dla tej dbałości o szczegóły.
I'm King Kaboom!
Efekty dźwiękowe są dobrze dobrane. Kroki szybkie i wolne brzmią inaczej, na każdej powierzchni po swojemu, od razu słychać też jak porusza się Repede. Najbardziej zdziwiły mnie odgłosy deptania po windach w Tarquaronie, super. Podczas walki klarownie słychać czy wszedł jeden hit czy kilka przez blok czy bezpośrednio.
Motoi Sakuraba to jakość sama w sobie. Muzyka ma wyjątkowy klimat, przypomina mi lata 90-te z tej dobrej strony. Motywy są nastrojowe i pasują idealnie. Ciekawy zabieg, kiedy zaczyna się jakieś ważne wydarzenie fabularne a motyw przewodni pojawia się delikatnym i powolnym fade-inem, rozkręcając się w kluczowym momencie. Proste i genialne. Angielski dubbing jest bardzo dobry, kilka kwestii zapadło mi w pamięć. Ale...
W wersji Definitive Edition na PC miałem kilka zgrzytów dźwiękowych. Musiałem ściszyć efekty w ustawieniach gry, bo przy 90% robiły się lekko przesterowane, zwłaszcza w menu. Niektóre dialogi podczas skitów miały nieprzyjemnie syczącą górę, szczególnie u pań. Kulminacją była walka ze Spiral Draco. Podczas jego multi-wybuchów myślałem, że spadnę ze stołka od ilości basu i przesteru. Być może po części to wina moich monitorów bliskiego pola. Zdarzyło się, że co innego było mówione a co innego napisane, wyłapałem też ze trzy literówki. Wspomnę jeszcze o kontrowersji związanej z angielskim dubbingiem naszego protagonisty. Ja nie zauważyłem, więc czapki z głów.
I wish I could bounce.
Eksploracja jest wciągająca. Co jakiś czas zmienia się to, co w danych lokacjach znajdziemy i czeka nas sporo ukrytych treści. Backtracking jest, ale przyjemny i chętnie odkrywałem stare na nowo. Ponadto czekają nas czynności dodatkowe jak gotowanie, kilka mini-gier, polowanie na rzadkie potwory Giganto i sporo zadań pobocznych. Do tego zapełnianie księgi przedmiotów, księgi potworów czy kolekcjonowanie kostiumów. Jest co maksować. Ukończenie gry bez solucji to pewne przegapienie 1/3 zawartości. Zaczynając New Game+ możemy wydać zebrane w poprzednim podejściu punkty na różnego rodzaju modyfikacje, jak przeniesienie naszych przedmiotów czy umiejętności do nowej gry. Postgame też jest pełnokrwisty, napiszę tylko, że jest co robić i warto. Nie jest potraktowany tylko jako kilka korytarzy z kolorowymi wersjami znanych nam potworów, ale ma swoją fabułę, która zamyka pewne otwarte wcześniej rozdziały. Są też gorące źródła i rozrywkowa wyspa imienia tokijskiego studia. Skity są świetne, nieraz się przy nich ubawiłem - zwłaszcza wielokrotnie poruszany temat rozumienia psiej mowy. Rozmówki w czasie pojedynków i po nich to kwintesencja tego, jak barwną i nieszablonową mamy drużynę.
Adephagos
Animacje w trakcie walki są ładne (taniec ze zwojem Rity, Yuri przerzucający nogą miecz po zakończeniu kombosa) ale poza nią są mocno uproszczone. Wiele zostało też pokazane jedynie umownie, co w erze PS3 powinno już przejść do lamusa. Tak zwane okienka na rozpoczęcie lub zakończenie danego side questa są też zbyt wąskie. Rozumiem zamysł i regrywalność, ale porównując to do takiej gry jak Quake: jak nie zrobisz headshota stu wrogom niskiego wzrostu w pierwszy wtorek miesiąca, to rocket launcher przepada bezpowrotnie. Przyczepiłbym się jeszcze do brzmienia gitar i bębnów - oprócz openingu i części anime. Są zbyt syntetyczne, nie mają głębi. W porównaniu do całości są to jednak mało znaczące detale.
Po Tales of Phantasia, Berseria i Arise to właśnie Vesperia jest najlepsza i czuję, że ciężko będzie ją przebić. Może z wiekiem staję się mniej wybredny. W chwili ukończenia gry mija 15 lat od jej premiery. 10/10