Lost Ember
Autor nie podał jeszcze opisu w twoim języku.
A breathtakingly beautiful world holds the secrets of its past for you and your companion to uncover in this 5-hour journey. Experience the contrasting stories of the fall of mankind and the lush life in a world reclaimed by nature with a wolf as your main character and a determined companion at your side. Explore the land, sea, and air, as you possess any creature you come across to experience life from a whole new perspective. Fly through gargantuan canyon valleys as a parrot! Tumble through the grass as a wombat! Swim through shimmering lakes as a fish! Your journey will take you from densely wooded jungles, to lush rainforest canopies, to barren desert plains and archaic temples. Ultimately, you'll discover a tale of loyalty, despair, and betrayal, as echoes of the lost Yanrana culture come to life in a lush wilderness devoid of man.
Steam User 30
Wzruszająca opowieść o ponadczasowej tematyce. Wraz z wilkiem, który wydaje się być reinkarnacją zmarłej osoby, staramy się odtworzyć jej wspomnienia i zrozumieć dlaczego po śmierci stała się wilkiem, zamiast osiągnąć wrota raju. Wiara, w której wychował się wilk zakładała istnienie miasta światła, do którego trafia każdy dobry człowiek po śmierci. Dusze, które "nie świecą przykładem", są jak dogasający żar i nie mogąc osiągnąć miasta światła, błąkają się zagubione po świecie.
Jednak wilk jest wilkiem, a nie błąkająca się duszą, co więcej ma niezwykłą umiejętność przenoszenia swojej duszy do innych stworzeń. Dzięki temu możemy świat zwiedzać pod wodą jako ryba, kopać pod ziemią dżdżownicą, latać ponad drzewami, bądź deptać je słoniem. Ten element gry jest bardzo satysfakcjonujący. Dostarcza ciekawych doznań i zwraca uwagę na inne perspektywy widzenia świata.
Wilk w dodatku nie jest sam. Spotyka jeszcze jedną zbłąkaną duszę i oboje wyruszają w podróż, by odzyskać wspomnienia i znaleźć wejście do miasta światła.
Z ulgą odkryłam, że wspomnienia nie są przepełnione metaforami, mogą tworzyć historię, która ciągle jest odtwarzana na naszym świecie, mają sporo do niej odniesień, ale są klarowne. Nie trzeba zastanawiać się, co autor miał na myśli.
Nasze wspomnienia są rozsiane po miejscach, w których niegdyś żyliśmy. Musimy więc powtórzyć całą naszą życiową wędrówkę, by dojść do momentu naszej śmierci. Naszym zadaniem jest wyszukanie kluczowych miejsc dla naszej pamięci, odnalezienie ukrytych przedmiotów korzystając z naszej niespotykanej umiejętności przenoszenia się w inne zwierzęta i dojście do prawdy. Świat po, którym biegamy jest cudny, choć nieco niedopracowany. Wiele elementów z bliska wygląda przepięknie, ale jak coś jest nieco dalej, albo jak developerzy nie wpadli na to, że gracz może dojść do jakiegoś miejsca, możemy natrafić na prostokątne, pourywane, gładkie tekstury, bez żadnych detali. Z tegoż samego powodu zdarzają się i groźniejsze bugi. Można się zaklinować nieodpowiednim zwierzęciem w niecodziennym miejscu. Soundtrack też bywa czasem zapętlony w bardzo irytujący sposób, aczkolwiek zauważymy to tylko jeśli po wykonanych czynnościach będziemy dalej kręcić się po okolicy, zamiast iść naprzód.
Gra moim zdaniem gamepleyowo i graficznie zmarnowała nieco swój potencjał. Widać luki w budżecie, widać też ogromny potencjał umiejętności wilka, który w zasadzie mógłby zostać wykorzystany do rozwiązywania złożonych zagadek logicznych, ale gra jest na to zbyt liniowa.
Mimo to fabuła miażdży i od połowy nie mogłam się w zasadzie oderwać. Z kolei dwa końcowe rozdziały zdecydowanie sprawiają zwiększoną potliwość oczu i na długo zostaną w mojej pamięci, niemal jak końcówka pierwszego The Walking Dead. Czy może być lepsza rekomendacja?
Steam User 9
Produkcję Lost Ember dostrzegłam kilka dni po udanej zbiórce na Kickstarterze, kiedy to o jej sukcesie rozpisywał się internet. Ujęło mnie w niej między innymi to, że w grze wcielamy się w wilka, który robi urocze miny. W ostatnim czasie pojawia się sporo gier indie, w których wcielamy się w zwierzęta, ale nie każda przyciąga moją uwagę. Z Lost Ember było inaczej.
Gra wyszła kilka dni temu, a dzięki uprzejmości agencji Plan of Attack miałam okazję w nią zagrać. Całość zajęła mi niecałe 4 godziny, twórcy zaś mówią tu o kilku godzinach więcej, co jak najbardziej jest możliwe, jeśli jesteście typem zbieraczy wszelkich znajdziek i eksploracji otoczenia. Mnie interesowała historia, dlatego nie skupiałam się na poszukiwaniach, byłam bardzo ciekawa, co się za nią kryje. W tym momencie przestaję już pisać o historii, bo nie chcę Wam spoilerować - historia i opowieść to najważniejsze aspekty tej gry. Nie wygląd, nie otoczenie, nawet nie wilczek (no może nie do końca, bo w dużym stopniu tak!), ale właśnie ta piękna i wzruszająca opowieść. Jeśli więc jesteście fanami gier z morałem, historią, która wzrusza i sprawia, że w oku zakręci się ukradkiem łezka, to szczerze polecam!
Coś, na co zwracam uwagę w tego typu produkcjach, to na pewno ścieżka dźwiękowa. Odpowiednia naprawdę potrafi poruszyć naszą wrażliwość, w tym przypadku tak się właśnie stało. Muzyka jest piękna, odpowiednio dobrana, raz pobrzmiewa sama melodia, a za drugim razem słyszymy piękne wokale. Mam wielką nadzieję, że ścieżka dźwiękowa ukaże się na Tidalu. Obecnie możemy ją zakupić na Steamie.
Z wad - nie było ich dużo i nie przekreśliły one w żaden sposób tego tytułu. Moim zdaniem niedociągnięciami tej produkcji są bugi, np. wilk lewitujący w powietrzu, postać znikająca podczas podchodzenia do ścian, czy chwilowe zamrożenia ekranu. Niestety operowanie kamerą i rozglądanie się do najłatwiejszych nie należą, nie zawsze też wiadomo, w którym kierunku podążać i trzeba poruszać się na czuja. Jednak myślę, że przyszłe poprawki wiele tu zmienią i na pewno wyeliminują te drobne błędy.
Podsumowując: jeśli chcecie się wzruszyć, poruszyć i przeżyć fajną przygodę.. A dodatkowo lubicie zwierzęta, takie jak urocze wilczki, ptaszki, żółwie, pancerniki, czy wombaty (tak, w grze możemy wcielić się w każde zwierzątko <3), to polecam Wam Lost Ember.
Steam User 9
Zapraszam na moją stronę kuratora Steam. Na pewno znajdziesz tam coś dla siebie.
Lost Ember - o bliskości z naturą, reinkarnacji i rodzinnej tragedii
Woda nada kierunek naszej podróży,
Ogień ofiaruje nam wolność,
A światło poprowadzi nas do domu
Lost Ember to przygodowa gra stworzona przez niemieckie studio Mooneye i sfinansowana dzięki niezwykle udanej kampanii na Kickstarterze - w ciągu zaledwie miesiąca zebrano sumę stanowiącą trzykrotność docelowej kwoty. Powstawanie produkcji zaczęłam śledzić w okolicach 2018 roku i byłam absolutnie zachwycona wizualną stroną tego tytułu, natomiast obraz promujący przed paru laty Lost Ember został przeze mnie użyty jako tło pod logo i podpis w nagłówku bloga - do dziś kolorystyka i ujęcie wilka skaczącego ponad ukwieconym polem podoba mi się na tyle, że wstrzymuję się z wprowadzeniem zmian. Mimo wszystko z zakupem gry trochę czekałam, później odleżała swoje w bibliotece. I w końcu nadszedł jej czas, jednak po ukończeniu tej barwnej przygody towarzyszyło mi trudne do wytłumaczenia wrażenie, że gdybym z Lost Ember zapoznała się znacznie wcześniej, byłabym bardziej zachwycona całokształtem i chętniej przymknęłabym oko na błędy. Oczywiście gra jest w porządku, momentami łatwo się w niej zatracić, lecz minęły dwa lata od premiery i trudno nie zwrócić uwagi na niedociągnięcia, a tych zanotowałam dość dużo jak na kilkugodzinną rozgrywkę. Szczegóły poniżej.
Wilk, który został... wombatem?
Bohaterką Lost Ember jest czarna wilczyca. Zwierzęca protagonistka o zadziwiająco wnikliwym spojrzeniu pewnego dnia zostaje zbudzona przez męski głos. Przemawia nie człowiek, a czerwona kulka energii, za którą ciągnie się długa, świetlista smuga. Kiedy okazuje się, że wilk nie tylko słyszy, ale i rozumie słowa, dusza - coś w rodzaju duszy - prowadzi go do szkieletu, przy którym znajduje się antyczny amulet podpisany imieniem Kalani. W następnej scenie obok ludzkich szczątek pojawia się zjawa młodej kobiety i zwraca się do wilczycy, mówiąc o zagubionym niedopałku (jest to dosłowne tłumaczenie słowa ember), po czym obdarowuje zwierzę wyjątkową mocą pozwalającą na wcielenie się w dowolną istotę napotkaną po drodze. Dusza zamknięta w orbie stwierdza, że wilk w poprzednim życiu był Kalani, która po śmierci nie otrzymała wstępu do Miasta Światła, bo dusze wstępujące tam nie odradzają się ponownie na ziemi w jakiejkolwiek formie. Obie postacie zgadzają się na wzajemną pomoc w dotarciu do uświęconego miejsca i odnalezieniu spokoju.
Głównym zadaniem wilczycy jest eksploracja terenów i przywoływanie retrospekcji związanych z upadłą cywilizacją. Są to niejako wspomnienia z dawnej inkarnacji protagonistki, kiedy żyła jako Kalani - niezwykle charakterna i wzywająca do buntu członkini ludu Yanrenów. W przydługawych wizjach ludzie, zwierzęta i obiekty materialne ukazane są jako statyczne rozżarzone figury, nad którymi unoszą się roziskrzone fragmenty. Śledzenie historii pradawnego narodu jest w miarę interesujące, jednak ta część gry, poza dość gwałtownym końcem i w miarę ciekawym zwrotem akcji, nie jest jej najmocniejszym punktem. Spośród postaci przewijających się w retrospekcjach jedyną wyróżniającą się osobą jest właśnie wojująca i wykazująca się niezwykłą odwagą Kalani. Natomiast odkrywanie i odtwarzanie tych scen jest konieczne nie tylko ze względu na rozwój sytuacji i poznawanie mrocznych sekretów z przeszłości. Kulistego towarzysza wilka odgradzają od Miasta Światła "mury" zbudowane z energii i niewidoczne w materialnym świecie, a moc rozbicia ich posiada jedynie główna bohaterka zapoznająca się ze swoim dawnym życiem. Z podążającym za wilkiem orbem nie można wejść w żaden rodzaj interakcji i poza tym, że bywa rozgadany i przybliża historię Yanrenów, nie przydaje się zupełnie na nic.
Bardziej ekscytującą częścią Lost Ember jest możliwość "wskoczenia" w ciało innego zwierzęcia. W podróży poprzez rozmaite tereny konieczne jest wcielanie się w różne gatunki, by wykorzystać ich przystosowanie do danego środowiska i przedostać się do następnego obszaru. Przejmowanie kontroli nad stworzeniami, zwłaszcza ptakami, było dość satysfakcjonująca, ale miło wspominam też przebieżkę po niezwykle stromych zboczach jako kozioł górski. O powrocie do postaci wilka decyduje gracz, choć poruszanie się na dłuższą metę w powłoce wombata (przykładowo) jest raczej niewygodne, bo nie ma tak szybkich i sprężystych ruchów jak wilk. Nieco blado wypadają zachowania stadne niektórych gatunków ssaków zajmujących się... bezczynnym staniem. Wyglądało to naprawdę przygnębiająco - zdecydowanie naturalniej prezentowały się ptaki i ryby zaprogramowane tak, aby były w ciągłym ruchu.
Oprawa wizualna Lost Ember jest sympatyczna dla oka, ciesząca nasyconymi barwami i ładnie wyglądającą roślinnością. Przyznam jednak, że w którymś momencie (w pierwszej połowie gry) widoki zaczęły stawać się trochę nużące, bo zbyt monotonne - niziny i łąki, wzgórza, niziny i łąki, wzgórza... tak na okrągło. Bogactwo fauny i flory w przypadku tej gry jest dosyć złudne, co szczególnie uderzyło mnie w lokacjach, w których występowały słonie i żółwie. Przy tym, co pokazano wcześniej, te miejsca wydawały się pustawe i niedopracowane. Z kolei liczne wzniesienia i nierówności terenu okazały się pułapkami. W grze znajduje się wiele przedmiotów kolekcjonerskich w formie kolorowych grzybów oraz reliktów z przeszłości, dlatego starałam się dokładnie przeczesywać mapę. Niejednokrotnie wpadłam w niewidzialną "dziurę", z której nie mógł wyskoczyć wilk, a kamera notorycznie przenikała przez ściany. Zdecydowana większość tych sytuacji kończyła się koniecznością załadowania ostatniego punktu kontrolnego. Niemiłe niespodzianki zdarzyły się również podczas grania zwierzętami ryjącymi - jeśli utknęły we własnym tunelu albo wpadły w tekstury, to już na amen. Jeden raz po upadku ze skały zostałam skazana na wieczne spadanie, a po ręcznym wczytaniu najświeższego zapisu wylądowałam w złym rozdziale. Jedyną pociechą, ale w żadnym wypadku usprawiedliwieniem, jest częsty autozapis.
Życzyłam sobie więcej entuzjazmu w trakcie pisania o Lost Ember. Produkcja jest w stanie oczarować na krótką chwilę, ale nie zachwycić i sprawić, że trudno jest oderwać się od ekranu. Pomimo że zaciekawiła mnie Kalani, długo nie odczuwałam odpowiedniego zaangażowania w fabułę, a w drodze do Miasta Światła zabrakło mi jakichś ciekawie skonstruowanych zagadek środowiskowych, które mogłyby wymagać wcielenia się w określone zwierzę. Sterowanie częścią gatunków okazało się całkiem przyjemnym doświadczeniem, ale widać było, że twórcy nie zmieścili się w czasie, a może i w budżecie, by zaprojektować więcej możliwych interakcji.
Ta produkcja może przypaść do gustu osobom ceniącym duże przestrzenie otwarte i mnóstwo znajdziek, a także, co wydaje się oczywiste - zwierzęce postaci w roli głównych bohaterów. Niestety w polecaniu Lost Ember zachowuję ostrożność przez błędy, z jakimi miałam do czynienia i zapewne warto się z nimi liczyć przy nabywaniu gry.
Steam User 5
Okres kwarantanny sprzyja nadrabianiu zaległościom w grach, filmach, czy serialach. Nie inaczej jest i w moim przypadku, bo dzięki domowej izolacji nabrałem większej chęci na dokończenie tytułów zaczętych miesiące, czy lata temu, lub nawet te w ogóle nietknięte. Jedną z takich produkcji jest Lost Ember. I jest to gra, która mnie trochę rozdziera jako recenzenta. Ale po kolei.
Lost Ember jest tytułem, który śledziłem dobre kilka miesięcy przed premierą. No, planowaną premierą, bo ta była dwukrotnie przekładana. I nie mówię tego złośliwie, bo uważam, że to bardzo dobrze, że twórcy postanowili jeszcze trochę popracować nad tytułem, ale za to dostaliśmy go bez niepotrzebnych błędów.
Protagonistą jest tu uroczy wilk. Nie ma on imienia, ani nie mówi, jednak nie jest on sam. Towarzyszyć nam będzie latająca kulka, podobna trochę do Seina z Ori and the Blind Forest. Będzie ona pełniła funkcję swoistego narratora i towarzysza podróży.
Szybko okazuje się, że nasz wilk jest tak naprawdę człowiekiem w swoim nowym wcieleniu. Wiele wskazuje na to, że jest to kara za złe uczynki, których dopuścił się jako człowiek, więc wyruszamy w podróż w celu dowiedzenia się, co sprawiło, że historia protagonisty potoczyła się właśnie tak.
I ta cała historia prawdę mówiąc nie porwała mnie za bardzo. Nie jest jakaś bardzo zła, ma kilka niezłych momentów, ale tak generalnie to nie wyróżnia się absolutnie niczym i jest zwyczajnie nijaka. Nie ma tam żadnej postaci, którą dałoby się polubić, a narrator choć robi co może, to częściej mnie irytował, niż umilał czas.
Co w sumie jest również problemem protagonisty. Bo na dobrą sprawę nasz wilk jest. I to tyle. Nic się nie odzywa, jego pyszczek nie wydaje żadnych wyrazów i nic nie robi oprócz parcia do przodu. A da się zrobić niemego bohatera, którego się lubi, przykładowo Ori z Ori and the Blind Forest- też nic nie mówi, ale swoim zachowaniem, czy mimiką od razu sprawia, że się mu kibicuje. A w jaki sposób mam polubić bohatera, który jest kukiełką nieokazującą żadnych emocji, której jedynym atutem jest to, że jest ładnym wilkiem?
A skoro jesteśmy już przy ładnym wyglądzie, to nie mogę nie wspomnieć o oprawie graficznej, która jest naprawdę stylowa. Właściwie nie jest to nic odkrywczego, bo widzieliśmy już nieraz podobne oprawy, ale moim zdaniem i tak należą się twórcom brawa za ten element, bo momentami Lost Ember wygląda wręcz zajebiście.
Tytuł na szczęście nie jest całkowicie symulatorem chodzenia, bo przy dennym bohaterze i nijakiej fabule nie byłoby zbyt dobrym połączeniem. Nasz wilk odkrywa w sobie możliwość zamiany w inne stworzenie, które znajduje się w pobliżu. A raczej niejako wstąpienia w to zwierzę, czy chuj wie co w sumie, w każdym razie można sterować tym zwierzęciem a później w każdej chwili możemy wrócić do swojej postaci wilka.
I jest tu dobry rdzeń, który sprawia, że Lost Ember nie jest zwykłym symulatorem chodzenia bez żadnego punktu wyróżniającego go na tle innych tytułów. Wachlarz zwierząt jest naprawdę spory i każdy z nich ma w sobie coś, co pozwoli nam przedostać się dalej. Na przykład mały słodki Wombat jest w stanie przecisnąć się przez małe tunele, kret jest w stanie się przekopać pod obiektem zagradzającym drogę, a ptaki… no ptaki potrafią latać, to chyba mówi samo za siebie.
Problem w tym, że tych zwierząt mogłoby być nieco więcej. A konkretnie na początku gry, ponieważ głównie to tam jest lekka posucha, by pod koniec gry dać graczowi całe cholerne zoo w przeciągu godziny, co nie jest za dobre, bo właściwie przechodzimy od razu ze zwierzaka na zwierzaka i nawet nie za bardzo jest czas się nim nacieszyć.
Lokacje są na ogół dość spore i mamy lekką swobodę w przemierzaniu ich, ale nie można na pewno mówić o w pełni otwartym świecie. Ja akurat starałem się dość dokładnie zaglądać tu i tam, bowiem w różnych miejscach mapy pochowane są relikwie, oraz grzyby. Jedne i drugie w zasadzie nie dają nic oprócz satysfakcji i achievmentów, więc jeśli ktoś nie chce ich zbierać, to może to po prostu olać, a jeśli ktoś lubi szukać znajdziek, to jest tu tego trochę.
Doceniam przesunięcie daty premiery przez twórców, aby dopracować grę i uniknąć błędów, ale niestety nie oznacza to kompletnego ich braku. Kamera w ciasnych pomieszczeniach dostaje szału praktycznie zawsze, a dodatkowo jest jedna rzecz, która irytuje mnie chyba najbardziej. W kodzie gry zaimplementowano system, który wykrywa moment, w którym nasza postać spada przez więcej niż jakiś okres czasu. W teorii ma to sens i działa w praktycznie każdej grze. Ale w nie w Lost Ember.
Bo tutaj ten czas dostępny na spadanie jest zdecydowanie za krótki, przez co nie można na przykład zeskoczyć ze szczytu schodów, bo gra wykrywa to jako skok w przepaść i resetuje się do checkopointu. Nie jestem również fanem quick time events właściwie gdziekolwiek i tutaj nie jest to wyjątek. Są wykorzystywane przy sekwencjach ucieczkowych i serio, nie są potrzebne.
I właściwie, to Lost Ember jest grą, która trochę pokonała mnie jako recenzenta. Bo teoretycznie nie mogę powiedzieć, że w Lost Ember bawiłem się jakoś źle, wprawdzie ma on ciekawy pomysł na siebie i naprawdę ładne widoki, ale z drugiej strony nie powiem też, że bawiłem się jakoś świetnie.
Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka: po pierwsze kompletnie nijaka fabuła, po drugie brak jakiejkolwiek postaci, którą dałoby się polubić, włącznie z protagonistą oraz fakt, że ostatnimi czasy trochę przejadły mi się wszelkie tytuły, w których dużo się chodzi i nie dzieje się wiele więcej. Mam po prostu ochotę pograć, a nie chodzić i co jakiś czas kliknąć jakiś przycisk.
Ale nie mam też serca krytykować przesadnie twórców, bo w Lost Ember włożyli masę wysiłku i widać to w wielu miejscach. Ponadto, są bardzo miłymi ludźmi, którzy cenią sobie swoich odbiorców, a to nie zawsze jest takie oczywiste i należą się im za to brawa.
A poza tym, stworzyli tytuł, który ma pomysł na siebie i który rzeczywiście ma swój własny styl. Dlatego jeśli szuka się tytułu spokojnego, do pochodzenia sobie z odrobiną adrenaliny i ładnymi widokami, to być może Lost Ember jest tytułem, który warto sprawdzić. Dzięki za uwagę i do usłyszenia.
Steam User 5
I shed the tear at the ending. Lovely story!
Steam User 4
9/10
Jest to jeden z lepszych "symulatorów chodzenia" jaki można obecnie dostać. Piękna audio-wizualnie historia o zdradzie, zemście i przebaczeniu, w której wcielamy się w przeróżne zwierzęta by z pomocą ich umiejętności przemierzać rozbudowany świat w poszukiwaniu fragmentów wspomnień głównej bohaterki. Jest to oczywiście gra dość powolna i skupiona w głównej mierze na doświadczaniu otoczenia - trzeba to lubić aby móc czerpać z niej pełnię przyjemności. Na szczęście Lost Ember jest na tyle niepowtarzalne a przy tym przystępne w odbiorze, że nawet sceptykom tej formy spędzania czasu może się spodobać.
Zdecydowanie polecam.
Steam User 2
POLECAM!!!